piątek, 11 lipca 2008

O Stefanie Kisielewskim

Z prawdziwą przyjemnością oglądnąłem sobie wczoraj filmik wrzucony na YouTube'a ze spotkania z Jerzym Kisielewskim zorganizowanym przez warszawski UPR. Pan Jerzy ewidentnie odziedziczył po swoim ojcu wic gawędziarski i poczucie humoru, spotkanie przebiegało w świetnej atmosferze, w której wspominano najrozmaitsze ciekawe etapy życia Stefana Kisielewskiego, przytaczając furę dotyczących go anegdot.
 
To mnie nastroiło nostalgicznie do mojego pierwszego zetknięcia z twórczością Kisiela, którą była - jeśli mnie pamięć nie myli - lektura broszury drukowanej w drugim obiegu pt. "Na czym polega socjalizm?" - jednej z najważniejszych publikacji Kisiela dedykowanej dla szeroko rozumianego Zachodu, który - zdaniem Mistrza - nie miał najmniejszego pojęcia o tym, jak zawikłany, specyficzny i rypnięty jest system komunistyczny, w szczególności w aspekcie gospodarczym. Potem oczywiście przyszedł nas na postać kanoniczną, jeśli idzie o publicystykę, ale i memuary - czyli głośne "Dzienniki", bodaj najsmaczniejszą rzecz z tego gatunku literatury, jaką czytałem (obok dziennika Leopolda Tyrmanda).
 
Coś mi się zdaje, że w tym roku zacznę solidne powtórki z lektury Kisiela...