Z towarzyszącymi kryminologom policjantami czy agentami jest różnie. W "C.S.I" kapitan Jim Brass jest nieco cofnięty, z kolei Horatio Caine w "C.S.I. Miami" czy Leroy Jethro Gibbs z "N.C.I.S." to postacie wiodące. Ale głównym atutem pozwalającym im przygważdżać przestępców nie jest już ich twardy charakter (choć ten element oczywiście nie zanikł), lecz często znalezione na miejscu zbrodni drobinki czy ślady odkryte podczas autopsji - poddane drobiazgowej analizie. Skrzydeł wszystkiemu dodają symulacje komputerowe, niezwykle oryginalne eksperymenty, badania DNA, eksploracje rozbudowanych baz danych, imponujące możliwości infiltracji czy śledzenia, od czasu do czasu jakiś ciekawy gadżet. Oczywiście na potrzeby serialu wszystko to jest odpowiednio przycięte, miejscami zapewne bardzo uproszczone, tym niemniej widać spory kawałek nowoczesnych metod śledczych.
Łyżką dziegciu jest tradycyjnie i niestety chyba już niezmiennie prostacki, urągający inteligencji przeciętnego informatyka sposób pokazywania pracy komputerów. Dla mnie absolutna perełka to scena w jednym z odcinków "NCIS", w którym dochodzi do włamania na laboratoryjny serwer. Wszędzie na ekranach migają rozmaite okienka, coś tam popiskuje, pracowniczka laboratorium klepie w klawiaturę jak oszalała. W pewnym momencie podchodzi do niej kolega, by jej pomóc. Uważnie patrzy na monitor, mówi coś strasznie mądrego o firewallu, stwierdza, że trzeba szybko wyizolować jakiś protokół, a ponieważ dziewczyna zapyla tak, że szybciej już nie da rady, koleś staje tuż obok niej, po czym oboje piszą na jednej klawiaturze, ona na swojej połówce, on - na swojej. Nie potrafię zrozumieć, dlaczego scenarzysta serialu, który ewidentnie skierowany jest do w miarę inteligentnego widza, traktuje go momentami jak ostatniego imbecyla. To niestety standard, wciąż czekający, by jakaś solidna kompetentna produkcja go przełamała, ustanawiając własny (w ogóle jest to temat godny osobnej notki).
Oczywiście laboratoria kryminalistyczne i stosowne badania były obecne w ukazywanej przez seriale pracy policyjnej od dawna. Jednak pozostawały w cieniu barwnych osobowości policjantów, inspektorów, detektywów, będąc niejako kwiatkiem do korzucha. Rzadko kiedy poznawało się głębiej ich osobowości czy życiowe problemy. Człowiek fotografujący miejsce zbrodni, pobierający próbki krwi, zabezpieczający odciski palców czy ślady podeszew butów był po prostu częścią dekoracji - kamera podążała za facetem ubranym w prochowiec, z kaburą pod pachą. Wspomniane wyżej produkcje oddają z nawiązką, co cesarskie, cesarzowi, pokazując, że ci traktowani dotąd po macoszemu, świetnie wykształceni, niezwykle zdolni i pomysłowi ludzie, to przysłowiowe korzenie pięknych kwiatów.
Ciekawość, czy pojawi się kiedykolwiek film o mechanikach pracujących w zasadzie okrągłą dobę przy samolotach podczas II Wojny Światowej. To ich wysiłkom, często tytanicznym, na ogarniętym wojną niebie mogły błyszczeć asy przestworzy. Seria C.S.I. udowadnia, że można to zrobić w sposób ciekawy i interesujący.